2009-07-07

4 - Szkielet

Nim cokolwiek zaczęliśmy jeszcze robić, to z Kubą wielokrotnie wałkowaliśmy temat tego pociągu. Skojarzyliśmy fuckt, że przejazd kolejowy, na którym mięliśmy zablokować ruch, jest przecież niedaleko kościoła! W takim układzie słowo "szlaban" nabiera dwojakiego znaczenia :) Na początku miał być to przecież szlaban kolejowy, teraz stał się szlabanem weselnym. Nasz pomysł zaczął nabierać większego sensu i kolorów. Zrozumieliśmy, że jednak będzie to coś grubszego, coś, co wywoła znacznie więcej szumu niż zakładaliśmy to na początku. 


Dotelepałem do Kubusiowego ogrodu około 10kg aluminiowych kątowników, które z początku sam zaczynałem ciąć i składać za pomocą nitów. Pomagali mi nieco Kuba i Zając, ale niewiele mogli zrobić nie znając moich zamiarów. Widzieli projekt, który zrobiłem na kompie, ale on dawał im wyłącznie wyobrażenie gabarytów już obitej poszyciem konstrukcji. Nie było na nim widać w jaki sposób wykonamy szkielet. Wiedziałem to tylko ja i nie potrafiłem tego zobrazować, póki nie osiągnęliśmy pewnego etapu budowy. 
W tym momencie miałem już bazę do wyjaśnień, ale wciąż jeszcze chłopaki mięli sporo wątpliwości. 

W miedzy czasie pojawił się problem. Kartony, które przygotowałem w robocie do wykonania poszycia, zostały pocięte podczas mojej nieobecności. Trochę mnie to posmuciło, zwłaszcza, że pocięto je bardziej z potrzeby szukania zajęcia, niż z faktycznego zapotrzebowania produkcji. Jak się jednak później okazało było to zbawienne. Zbawienne dlatego, że zrodziło to potrzebę znalezienia alternatywnego materiału. I w tym momencie przypomniały mi się połacie plastikowych płyt, jakie masowo wywalało się na śmietnik. Zanurkowałem wiec w kontenerze i odzyskałem parę z nich. Plastik ten ma nieco ponad 1mm grubości i jest stosunkowo giętki. Dla nas po prostu idealny. Wtedy zrozumieliśmy, że robimy coś, co przetrwa parę ładnych lat, a nie dni. Zamiast nietrwałej, jednorazowej konstrukcji, która miała spłonąć po jednym użyciu, zaczęliśmy robić coś na prawdę solidnego i odpornego na warunki atmosferyczne.
Już w tym momencie byłem zdumiony drogą jaką przebył ten pociąg od drewna i kartonu, do aluminium i plastiku, a to przecież był dopiero mizerny początek moich przyszłych licznych zaskoczeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz