2009-06-02

1 - Prolog

Kończyliśmy remont u Kuby. Po skończonej robocie wyszliśmy do niego przed dom i usiedliśmy przy niefunkcjonujących już torach. Byliśmy zmęczeni, co poprawiało smak piwa. Mówiliśmy niewiele, bo niewiele w takich sytuacjach jest do powiedzenia. Po prostu totalne odmóżdżenie i piwo w garści. Z Kubą określamy to jednym słowem - błogość... (zawsze z trzykropkiem na końcu).

Gadaliśmy se o naszych długich podróżach pociągami. Każde zdanie uwieńczone było długim milczeniem zakłócanym jedynie pluskami piwa w przechylanych co chwilę puszkach. Gdy tak se rozmawialiśmy o pociągach i patrzyliśmy na te pordzewiałe tory, to któryś z nas wypowiedział zdanie brzmiące mniej więcej tak: "szkoda, że u nas nie ma już PKP...". W tym stanie odpowiedź nie mogła brzmieć inaczej niż "Noooo..." uwieńczona krótkim siorbnięciem piwa. Te krótkie siorbnięcie było pierwszym przewracającym się klockiem domina. Każdy następny klocek był obrazem, zdjęciem niepotrzebnych rzeczy jakie walają się po hali u mnie w robocie. Cały pasek domino runął w sekundzie i zakończył błogostan. Wybałuszyłem oczy, ożywiłem się zobaczywszy możliwości jakie posiadamy. 

Pomysł był prosty: mieliśmy zrobić pociąg z plastikowych i drewnianych listew, które tworzyłyby szkielet. Potem mięliśmy obić go kartonem. Miało to zająć nam jakieś 2, góra 4 dni. Idea na początku była taka, by w godzinach szczytu rozciągnąć biało-czerwona taśmę z jednej i z drugiej strony starego przejazdu kolejowego. Gotowa konstrukcja miała być przez nas, siedzących w środku, przeniesiona przez ulicę. Mięliśmy po prostu zablokować na chwilę ruch, zaskoczyć kierowców, wywołać śmiech, poruszyć ludzi tą głupkowatą akcją i podzielić się naszą tęsknotą za stacją PKP - tak było na początku...

1 komentarz: