2009-10-07

18 - Łikend jak co tydzień ;)

Jeszcze 2 kolejne razy z odstępami wyruszaliśmy na wódowanie. Za drugim razem, gdy wracaliśmy z łowów, to zaczepił nas sąsiad Kuby. Zaciekawiony akcją podszedł by obejrzeć Teżewe i pogadać. W rozmowie poruszyliśmy temat braku sygnału dźwiękowego, którego tak nam brakowało do pełni szczęścia. Koleś wtedy chyba zaczął gmerać w pamięci, z której finalnie coś najwyraźniej wygrzebał, bo uciekając od nas powiedział żebyśmy chwilkę zaczekali. Wpadł do garażu, poszperał troche i wrócił. Wrócił z dwiema trąbkami, podobno oryginalne z pociągu. Szukaliśmy czegoś bardziej w stylu gwizdka, co bardziej pasowałoby do parowozu, ale efekt dwóch trąbek dudniących jednocześnie przekonał nas wszystkich swym potężnym brzmieniem i nie mieliśmy już żadnych wątpliwości - to było nam pisane :)


Zrobiłem do nich drewniany trójnik z rurką, by jedna osoba mogła wydobywać dźwięk z dwóch trąbek jednocześnie.

Umieściliśmy sygnał dźwiękowy na przodzie kotła, tak, by dobrze było go słychać i by osoba idąca z tyłu kotła mogła weń dudnić. Trąbki montujemy tylko gdy ruszamy do boju.

Jeszcze Pan Michał zrobił nam stojak na kielonki w razie, gdyby następne wesele przyłapało nas na rozlewaniu łupów z poprzedniego. I tak się kończy pierwsza historia z naszym Teżewe...


Zapomniałbym dodać - zaczęliśmy drukować bilety na pamiątkę dla młodych. Oddzielny dla Pana i Pani Młodej.

2009-09-05

17 - TA sobota

Bite 3 miesiące nam to zajęło, ale dotrwaliśmy i dopięliśmy celu! Teraz trzeba było się nam przygotować przed wielkim finałem

Ostatnie chwile jak zwykle w pośpiechu. Ledwo farba zdążyła wyschnąć na znaku. Trzon i trójkąt zagniotłem z aluminiowej blacy, a stopka jest z płyty wiórowej.

Również w ostatniej chwili Emil pojechał do Łomży specjalnie po biało-czerwoną taśmę, którą przyczepiliśmy do szlabanu. Stojak jest z dalmierza, pożyczyliśmy go od taty Kuby, Pana Michała.

Szlaban podnosi i opuszcza się bez żadnego wysiłku dzięki zastosowaniu sporego odważnika.

Tak przygotowani w końcu ruszyliśmy... Stacja, w której Teżewe zwykle stoi znajduje się niecałe 200m od przejazdu kolejowego, na którym rzecz miała zostać dokonana, więc nie napociliśmy się za bardzo.

Było wietrznie, więc zabezpieczyliśmy stopę znaku kamieniami, by przypadkiem nie spadł na jakiś samochód.

Jeszcze montaż szlabanu...

... i jesteśmy gotowi na rozpoczęcie polowania. Teraz pozostało już tylko czekać...

I doczekaliśmy się.... :) W chwili, gdy piszę tego posta film ma już 34851 wyświetleń, co znaczy, że się podobał :) Przez jeden dzień mięliśmy swoje 5 minut na pierwszej stronie na Wykopie, co również jest skromnym sukcesem :]

2009-09-01

16 - Nocna Prezentacja

Jedno słowo: DUMA.

Nic się nie marnuje, nawet puszki po farbach.

Potrzebne są jeszcze tylko popychacze 'przenoszące' napęd na fikcyjne koła.

Widziałeś/aś kiedyś piękniejszy widok?

Wygląda na to, że jesteśmy, jak to się mówi, "w czopku urodzeni". Mieliśmy wykosić chwasty, które porosły tory i przez które nie bylibyśmy w stanie przejechać pociągiem. Nasze plany jednak zostały zniszczone, gdyż ktoś zrobił to za nas! Okazało się, że na torowisku ma być niedługo organizowana inscenizacja bitwy o Zambrów. W związku z tym miasto zaczęło już przygotowywać teren pod ugoszczenie swoich mieszkańców. Nie mogliśmy trafić lepiej :]

2009-08-31

15 - Czeeeerwonooo miii!

Na balkonie wszcząłem przygotowania
Do czerwienią malowania.
Wpierw kółeczka poszły w ruch.
Do Kuby wieźliśmy je we dwóch.

Czerwień pędzlem Jałokima
Prowadzona w dole była,
Podczas gdy Siwego dłonie zwinne
Montowały części inne.
Ów zajął się elektryką
By w mroku pociąg nie zniknął.
W życiu bym się nie spodziewał,
Bom pomysłów tych nie miewał,
Że zambrowskie Teżewe
Będzie mieć oświetlenie.

Ale dość już rymowania,
Czas konkretów jest pisania.

Oto kolejna miła niespodzianka jaką zgotował nam los, a właściwie to Siwy :) Miał na zbyciu stary akumulator 6V, troche przewodów i włączników. Kupiliśmy kilka żarówek, a z roboty wziąłem puste już puszki po cosmofenie (taki silne żrący środek), które pocięte miały służyć za reflektory.
Niżej widać kabinę maszynisty z akumulatorem podłączonym do gniazda i 2 włączniki do świateł zewnętrznych (3 z przodu i 2 z tyłu) oraz włacznik do światła w kabinie maszynisty.

A tutaj włącznik do światła w kotle.

Oświetlenie w akcji:

Zdziwiło mne jak mocno potrafia świecić żarówki 3,5V. W ich świetle można było jeszcze machnąć na czerwono kółka.

Już nie mogliśmy doczekać się następnego dnia, kiedy to praktycznie kompletna już konstrukcja miała wylądować na torach.

2009-08-25

14 - Nadejszla wiekopotomna chwiła!

Nadszedł dzień, na który długo czekaliśmy. Już wcześniej przekonaliśmy się, że to nie będzie kawałek kartonu sypiący się przy pierwszym większym podmuchu. Teraz mieliśmy się przekonać, że będzie to nie tylko solidne, ale i o dziwo estetyczne, piękne wręcz dzieło!
Przygotowania jak na nasze warunki, to pełna profeska. Piotrek przywiózł swoją sprężarkę, pistolet i maskę. Dzień wcześniej pomalowałem pędzlem wnętrze kotła, bo nikt chyba by nie podołał malować pistoletem w tak małej przestrzeni, chyba żeby miał OP1 ;)
Plastik, który wykorzystaliśmy na poszycie był w różnym stanie, co wynika ze źródła, z którego go pozyskałem. W związku z tym Kuba jeszcze kątówką oczyścił go z syfu.

Jeszcze szablony pod napisy...

... i konstrukcja jest gotowa do malowania w piknej atmosferze zachodzącego słońca.

Pimp my pociung!

Alem podjarany latał patrząc jak kadłub pociągu jest oczerniany. Coś pięknego.
Tak to wygląda dzień po malowaniu, gdy czarny mat już wyschnął i szablony napisów zostały juz zdarte.

2009-08-19

13 - Czerń i czerwień

Nadszedł czas plonów - wybebeszyłem puszkę, w której gromadziły się ciułane pieniążki na farby:

Miło było ujrzeć w puszce Panów Mieszka i Bolka. Zebraliśmy dokładnie 43zł, 12gr i 5 pensów. Dorzuciłem trochę kasy i kupiliśmy 3L czarnej matowej farby, 1L czerwonego półmata i ze 3 rozpuszczalniki.
Ostatnie zdjęcie wnętrza:

I jeszcze gotowa do malowania konstrukcja z zewnątrz:

Jak widać zrobiliśmy już imitacje kółek ze styropianu, który przyniósł Siwy.
Byliśmy już prawie u celu, reszta to praktycznie formalność. Ale jakże wymowna...

2009-08-07

12 - Ostatki

Konstrukcja była już praktycznie gotowa. Jej imponujący wygląd niestety nas satysfakcjonował, co nas nieco rozleniwiło. Gdy konstrukcja rodziła się, to każdy następny dzień owocował w podniecenie powodowane dorastaniem naszego dziecka. Teraz nasze dziecko było już niemal dorosłe, widzieliśmy już konkretny efekt naszej pracy. Przez to pojawiały się błędne myśli, że już lepiej być nie może, że dokonując czegos takiego dajemy świadectwo naszej zajebistości. To błędne myślenie. Czas PRAWDZIWEJ ekscytacji, PRAWDZIWEGO zadowolenia i usatysfuckjonowania miał dopiero nadejść wraz z pierwszą chmurą farby osadzającej się na plastikowym poszyciu. Nim to jednak nastąpiło, trzeba było dokonać drobnych wykończeń i dodać kilka rzeczy do wyposażenia.
Tego zadania podjął się Pan Michał (tata Kuby), który też się wkręcił w realizacje tego projektu i niejednokrotnie udzielał nam pomocy i pomysłów.

Między innymi to jego robota - stojak na wódeczkę. Nie przewidzieliśmy tylko, że czasem zdarzają się kwadratowe butelki Nemiroff'a :)
A tu jeszcze stanowiskowe, podręczne stojaczki na otwarte już browarki

Jeszce improwizowany łucznik-samojeb do drzwi.

... i wykończenie przodu kotła pod parasolkę

Widać po tych ścinkach, że ledwo nam starczyło plastiku na poszycie :)
Pozostał już jedynie szybki montaż parasolki i kupno farby.
A! Byłbym zapomniał: Rozpaliliśmy już w kotle, by przetestować układ parowy:

2009-07-30

11 - Deszczochron

Było pochmurno kiedy przyszedłem do Kuby, coby wyciągnąć go na piwko. Musiał się jeszcze wykąpać, więc zaprosił mnie do domu, cobym tam zaczekał. Jednak wolałem posiedzieć w ogrodzie, analizując to, co do tej pory zrobiliśmy i rozkminiając to, co jeszcze nas czekało. Zaczął kropić deszcz, więc schowałem się w pociągu. Siedząc tak w środku i wsłuchując się w chaotyczne uderzenia deszczowych kropel o plastikowe poszycie, osiągnąłem stan medytacji, który wrzucił mnie w wir myśli. Wędrując po obrzeżach tego wiru poruszałem sprawy mało istotne, nieznaczące. Stałem w kabinie maszynisty, przodem do kotła. Każda z tych mało istotnych myśli wywoływana była tym, na co aktualnie patrzyłem, a moja głowa przemieszczała spiralnie wzrok od lewej dłoni do góry, przez całą kabinę maszynisty: lewe okno dach, prawe okno, okolice prawej dłoni, lewy dół kotła, lewy bok kotła, góra kotła, prawy bok kotła, prawy dół kotła, pług i... Wreszcie... Zbliżyłem się do centrum wiru i doszedłem do sedna sprawy - przód kotła...
Deszcz zaczął jakby głośniej kropić. Krzyczał wręcz, dawał bezpośrednią odpowiedź na pytanie "co z wypukłym przodem kotła?".
*Kap*, *kap*, *kap*... Pada deszcz... Siedzę w pociągu...
Dlaczego siedzę w pociągu...?
Głupie pytanie...
Żeby nie zmoknąć!
A czemu poza pociągiem bym zmókł?
Bo nie mam parasolki!
...
Parasolki...?
Tak! PARASOLKI!
Brakowało tylko bym wybiegł z pociągu, wpadł do łazienki, przyłapując Kubę na obmywaniu jajek i krzyczał "EUREKA! EUREKA!"

Jeszcze pług, komin i mamy prawie kompletną konstrukcję

2009-07-29

10 - Kołowanie

Jako, że poszycie było już prawie kompletne, a farby to element którego nie dało się pozyskać ze śmietnika, to trzeba było je kupić. Wszczęliśmy zatem charytatywną akcje dofinansowania zambrowskiego PKP.

Emil przyniósł nam kółka z wózka dziecięcego, więc zacząłem je dostosowywać do naszych potrzeb.

Widelec wyciałem z blachy "kwasówki" o grubości 2mm. To cholernie twardy, sztywny i sprężysty materiał. Nieźlem się upocił wyginajac ją do tej formy.

Kółka zamontowane...

... Zatem ruszamy sprawdzić rozstaw osi, zbieżność i funkcjonalność naszych toczydeł na torach:

Debata na temat przodu kotła wciąż trwała...

2009-07-22

9 - Gadżety

W międzyczasie zrobiłem lampę na świecę, z pobitego lusterka od samochodu dostawczego, aluminiowej blachy i szkła. 

Miała wisieć na przodzie pociągu, jednak ostatecznie jej nie wykorzystaliśmy. 

Za to Emil załatwił coś bezcennego - czapki pocztowe jego ojca. Wystarczy drobna modyfikacja i będą kolejarskie.

Tymczasem Teżewe porastał plastikiem.

Zaczęliśmy martwic się o to jak zagospodarujemy przód kotła. Chcieliśmy by był wypukły i jednocześnie przeźroczysty, ale nie bardzo wiedzieliśmy jak się do tego zabrać. Jak zwykle rozwiązanie miało samo przyjść później...